Przebaczenie musi wyrastać z prawdy

 

  

Wykład ks. bp. Ignacego Deca wygłoszony w Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu podczas sympozjum „Oblicza Pojednania”.

Ekscelencje, Czcigodni Księża Biskupi;

Czcigodny Ojcze Tadeuszu, Założycielu i Dyrektorze Radia Maryja i powstałych przy nim dzieł;

Magnificencjo, Czcigodny Księże Rektorze Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu;

Szanowni Nauczyciele Akademiccy wszystkich stopni naukowych i pełnionych funkcji i urzędów;

Drodzy i Szanowni Goście dzisiejszego sympozjum, Panie i Panowie Parlamentarzyści, Przedstawiciele Władz Rządowych i Samorządowych, Droga Młodzieży Akademicka, Szanowni Państwo!

Na temat słynnego listu biskupów polskich do biskupów niemieckich z listopada 1965 roku, którego pełna nazwa brzmi: „Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusowym urzędzie pasterskim”, wiele już powiedziano i napisano w ciągu ostatnich pięćdziesięciu siedmiu lat. W obecnym czasie, gdy tak boleśnie przeżywamy wojnę Federacji Rosyjskiej z Ukrainą, gdy słyszymy o napastliwych dyskusjach w Parlamencie Europejskim, o wypaczonym rozumieniu demokracji i praworządności, gdy także w Polsce doświadczamy nieprzejednanych postaw w debatach i dysputach – jest nam bardzo potrzebna refleksja nad drogami prowadzącymi do pojednania i budowania jedności w nas samych, w naszych rodzinach, w różnych wspólnotach kościelnych, w polskim parlamencie, w sferach rządowych i samorządowych, w sektorze oświaty, sądownictwa i w innych sektorach życia publicznego. W takiej sytuacji warto przypomnieć wymowę i rolę słynnego listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, który wytyczył drogi do przebaczenia i pojednania nie tylko między narodami polskim i niemieckim, ale także dla innych narodów i do budowania jedności w różnych społecznościach. Czas pokazał, że było to wydarzenie o znaczeniu historycznym i profetycznym, że stało się ono wzorcem do dialogu i pojednania. Trzeba nam powracać do tego wydarzenia, dopóki żyją jego świadkowie, do których i ja się zaliczam. Ważne jest to, że na dzisiejszym sympozjum w tej auli jest sporo młodzieży, przedstawicieli młodego pokolenia, które może to wydarzenie ponieść w przyszłość.

W moim przedłożeniu zechcę pokazać, że to przedmilenijne wydarzenie stało się kamieniem węgielnym do polsko-niemieckiego pojednania i że wskazuje drogę do zasypywania mniejszych czy większych poróżnień między ludźmi, między narodami, religiami i różnymi większymi i mniejszymi grupami społecznymi.

Historyczny kontekst skierowania listu biskupów polskich do biskupów niemieckich

Można powiedzieć, że list biskupów polskich do biskupów niemieckich zrodził się w kontekście trzech ważnych dziejowych czynników: podzielonej i skłóconej po drugiej wojnie światowej Europy, Soboru Watykańskiego II i nadchodzącego „Sacrum Poloniae Millennium”. Druga wojna światowa spowodowała powstanie ogromnej przepaści między wieloma narodami, w tym w szczególności między narodami polskim i niemieckim. Naród Polski doznał bowiem ogromnej krzywdy od zachodniego sąsiada, agresora. Stracił kilka milionów ludzi, doznał zniszczenia narodowego dobytku: kulturowego i gospodarczego. Wojna pozostawiła zniszczone miasta i wsie: kościoły, fabryki, mosty i drogi. Z kolei Niemcy podnieśli larum, że zostali wypędzeni ze swoich – jak twierdzili – rdzennie niemieckich ziem. Spiralę nienawiści nakręcała komunistyczna propaganda, rozdrapując krwawiące nadal wojenne rany. Niepotwierdzoną żadnym traktatem pokojowym granicę na Odrze i Nysie niemiecka prasa nazwała „heisses Eisen” – gorącym żelazem.

Między Republiką Federalną Niemiec a Polską trwała totalna izolacja. Także ostrożne i podejrzliwe były nieliczne kontakty ludzi Kościoła. Procesy te obserwował z bliska urodzony na Górnym Śląsku w Radlinie na pograniczu Polski i Niemiec ks. Bolesław Kominek, najpierw – w latach 1945-1951 – jako administrator apostolski w Opolu, a od grudnia 1956 roku jako biskup administrator apostolski we Wrocławiu. Uświadomił sobie, że trzeba podjąć jakieś działania, żeby wyjść z tego impasu, z tej jakby więziennej klatki, jak sam to nazwał. Droga dyplomatycznych, propolskich, może nieco nacjonalistycznych wypowiedzi polskich hierarchów podczas obchodzonego we Wrocławiu latem 1965 roku XX-lecia polskiej organizacji na ziemiach zachodnich nie przyniosła rezultatów. Co więcej, wywołała nawet nową falę oburzenia i krytyki w Niemczech.

Wrocławski arcybiskup, jako syn polskiego Kościoła i Narodu, uświadomił sobie, że w takiej sytuacji trzeba wrócić do serca Ewangelii, że trzeba podjąć drogę ewangelicznego przebaczenia, które prowadzi do pojednania. Okazję do podjęcia takiej drogi stworzył Sobór Watykański II, najważniejsze wydarzenie eklezjalne XX wieku. Sobór miał charakter ekumeniczny. W ławach auli soborowej zasiedli biskupi z lokalnych kościołów, reprezentanci wszystkich kontynentów i narodów świata. Mówiono na nim m.in. o potrzebie budowania jedności Kościoła i wspólnoty międzynarodowej na bazie wartości ewangelicznych. Następnym czynnikiem zachęcającym do napisania listu pojednawczego do biskupów niemieckich było nadchodzące „Sacrum Poloniae Millennium”, zbliżające się świętowanie tysiąclecia chrztu Polski. Przed millennium chrztu wypadało usunąć bariery i zaprosić do świętowania wszystkie episkopaty świata, a przede wszystkim najbliższych sąsiadów. Tych listów, zaproszeń wysłano ponad sześćdziesiąt.

Arcybiskup Bolesław Kominek, na prośbę kard. Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski, przygotował specjalny list w formie orędzia z końcowymi słowami: „udzielamy przebaczenia i prosimy o nie”. Tekst listu był konsultowany z niektórymi biskupami polskimi i niemieckimi. Biskupi niemieccy przyjęli go dosyć chłodno i z niemałym zaskoczeniem. Odpowiedzieli nań 5 grudnia 1965 roku rzeczowo, ale bez szczególnego entuzjazmu. Przytaczając owe kluczowe, końcowe słowa orędzia „udzielamy przebaczenia i prosimy o nie”, trzeba zauważyć, że przebaczenie wyrasta z miłosiernej miłości ofiary do kata, wyrasta z poczucia krzywdy przenikniętej przez miłość, natomiast prośba o przebaczenie wyrasta z pokory, z uznania własnej winy. Obydwa te akty, zarówno akt przebaczenia, jak i akt prośby o przebaczenie, muszą wyrastać z prawdy, inaczej nie będą mieć znaczenia. Potwierdził to św. Jan Paweł II w słowach, które przytoczył „Nasz Dziennik” na swoje 25. urodziny: „Szukajcie tej prawdy tam, gdzie ona rzeczywiście się znajduje! Jeśli trzeba, bądźcie zdecydowani iść pod prąd obiegowych poglądów i rozpropagowanych haseł! Nie lękajcie się Miłości, która stawia człowiekowi wymagania” („Nasz Dziennik” nr 23 (7591), Sobota-Niedziela 28-29 stycznia AD 2023, s. 1).

Główne przesłanie listu polskich pasterzy do niemieckich hierarchów

List Episkopatu Polski przekazany biskupom niemieckim w Rzymie w dniu 18 listopada 1965 roku został przez wielu odczytany jako tekst polityczny. Jak już wspomniano, nie byli nim zbyt zachwyceni adresaci, natomiast władza komunistyczna w Polsce odczytała go jako mieszanie się Kościoła do polityki. W telewizji publicznej pokazywano nam transparenty trzymane na wiecach w różnych fabrykach, zakładach pracy i uczelniach – z napisami: „Nigdy nie przebaczymy”, „Biskupi zdrajcy”, „W czyim imieniu?”. Gdy do takiego wzburzonego kraju wrócił w styczniu 1966 roku arcybiskup Kominek, natrafił na natychmiastowy, bezpardonowy atak władz partyjnych, ale i po części na niezrozumienie u wielu ludzi Kościoła, którzy uważali list za zbyt proniemiecki.

Najpierw wielkie upokorzenie spotkało go na granicy w Zebrzydowicach. Zwierzył się swojemu sekretarzowi, że podczas kontroli celnej rozebrano go do naga. Gdy pojawił się we Wrocławiu, wszyscy czekali na wyjaśnienie autora listu, który już w rozmowach prywatnych mówił tym, którzy kwestionowali tenor listu, że nie znają sedna Ewangelii. Arcybiskup zapowiedział swoje wystąpienie wyjaśniające na niedzielę 6 lutego 1966 roku w katedrze wrocławskiej. Katedra została wypełniona po brzegi. Wiele osób musiało zatrzymać się na zewnątrz, na szczęście docierał tam głos z głośników. Byłem jednym z kilku tysięcy słuchaczy tego kazania jako kleryk trzeciego roku studiów we wrocławskim seminarium duchownym. W czasie kazania stało się coś szczególnego, coś, co nie zdarzyło się w Polsce po wojnie. Arcybiskup w pewnym momencie podniesionym głosem powiedział: „Kto walczy z orędziem o pojednaniu Narodu Polskiego z narodem niemieckim, ten uderza w twarz polską rację stanu”. Po tych słowach w katedrze zerwała się burza oklasków. Wszyscy na czele z arcybiskupem byli zaskoczeni. Nie wiedzieli, co sie stało. Okazało się, że w tym momencie ksiądz arcybiskup stał się zwycięzcą. Potwierdziła się zasada, że kto pierwszy przebacza, ten jest zwycięzcą. Było to zwycięstwo Ewangelii, zwycięstwo miłości nad nienawiścią, prawdy nad zakłamaniem.

W podobnym stylu i z pełną aprobatą ze strony słuchaczy mówił w tej samej katedrze ks. abp Kominek trzy tygodnie później, 27 lutego 1966 roku, do młodzieży akademickiej i pracującej. Przytoczył wówczas scenę z „Krzyżaków” przedstawiającą Juranda ze Spychowa z wydłubanymi oczami i uciętym językiem, któremu Krzyżacy zabili córkę Danusię. Do okaleczonego Juranda przyprowadzono zbrodniarza Zygfryda. Jurandowi dano narzędzie zbrodni, żeby dokonał aktu zemsty na zbrodniarzu. Wszyscy wstrzymali oddech, a niewidomy Jurand ręką namacał skrępowaną powrozem rękę zbrodniarza i przeciął pęta na znak przebaczenia i darowanej mu wolności. Po przytoczeniu tej sceny ksiądz arcybiskup postawił retoryczne pytanie: „Czyż Henryka Sienkiewicza za zamieszczenie tej sceny należy uznać za zdrajcę Polski?

Do tych słów o przebaczeniu powrócił kard. Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia, podczas uroczystości milenijnych na Jasnej Górze w dniu 3 maja 1966 roku. Pod koniec swego drugiego kazania, które w tym dniu wygłosił z jasnogórskiego szczytu, podczas wieczornej Mszy św., gdy były liczebnie takie same tłumy jak na Mszy południowej, postawił rzeszy wiernych pytanie: ”Czy przebaczacie?„. Na placu jasnogórskim rozległ się donośny trzykrotny okrzyk: ”Przebaczamy, przebaczamy, przebaczamy!„. Było to kolejne potwierdzenie słusznej drogi obranej przez arcybiskupa Bolesława Kominka. Na tej drodze pojawiły się potem wspaniałe następne gesty. Wymieńmy tylko najważniejsze: wizyta w Polsce w grudniu 1970 roku kanclerza RFN Willy’ego Brandta, jego uklęknięcie w Warszawie przed pomnikiem Powstańców Getta i podpisanie z premierem Józefem Cyrankiewiczem Układu między RFN i PRL o podstawach normalizacji ich wzajemnych stosunków. Otworzyło to drogę do kanonicznego uregulowania organizacji kościelnej na ziemiach zachodnich i północnych. Papież Paweł VI bullą ”Episcoporum Poloniae coetus„ z 28 czerwca 1972 roku dokonał tej reorganizacji, ustanawiając m.in. metropolię we Wrocławiu. W klimacie niemiecko-polskiego ocieplenia sąsiedzkiego przyszła pomoc z Niemiec i innych krajów Europy Zachodniej w czasie trwania stanu wojennego.

Następnym owocem drogi wytyczonej w Orędziu przez ks. kard. Bolesława Kominka była Msza św. Pojednania, sprawowana 12 listopada 1989 roku w Krzyżowej koło Świdnicy, ze słynnym pocałunkiem pokoju między kanclerzem Niemiec Helmutem Kohlem i polskim premierem Tadeuszem Mazowieckim. Dalszy etap owego zbliżenia narodów polskiego i niemieckiego nastąpił po transformacji ustrojowej w Polsce i w Europie Środkowo-Wschodniej, której konsekwencją było zjednoczenie Niemiec – co doprowadziło do podpisania w roku 1990 polsko-niemieckiego układu granicznego, a następnie i zawarcia w Bonn 17 czerwca 1991 roku ”Traktatu między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy„. Na linii owego zbliżenia Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu mógł nadać w latach 1996-2000 czterem wybitnym osobistościom Niemiec doktorat honoris causa. Byli to: kard. Joachim Meisner, arcybiskup Kolonii (8 X 1996), abp Johannes Joachim Degenhardt z Paderborn (17 X 1998), były kanclerz Helmut Kohl (11 I 2000) oraz kard. Joseph Ratzinger, wtedy prefekt Kongregacji Nauki Wiary (27 X 2000).

Innym przyjaznym gestem ze strony polskiej, zwłaszcza z terenu archidiecezji wrocławskiej, było sprowadzenie doczesnych szczątków ostatniego niemieckiego hierarchy kard. Adolfa Bertrama z Jawornika do podziemi katedry wrocławskiej oraz wręczenie doktoratu honoris causa Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu kard. Gerhardowi Ludwigowi Müllerowi, wówczas prefektowi Kongregacji Nauki Wiary (13 XI 2015). Drogę do tych przypomnianych wydarzeń otwarł właśnie list biskupów polskich do biskupów niemieckich, nad którym dziś się pochylamy. Gdyby nie było tego chrześcijańskiego gestu przebaczenia z listopada 1965 roku, z pewnością nie byłoby przytoczonych tu wydarzeń.

Znaczenie orędzia dla przyszłości

Celem mojego przedłożenia nie jest tylko przypomnienie okoliczności wymiany listów między Episkopatami Polski i Niemiec, nie tylko przywołanie faktów historycznych, które potem nastąpiły, zwłaszcza tych faktów bardzo pozytywnych, ale także ukazanie, jakie może mieć znaczenie ten fakt dla przyszłości. Jest prawdą, że młode pokolenie nie zna zbyt dobrze powojennej historii Europy i świata. Nie zna tej historii zadowalająco młodzież polska, a jeszcze bardziej niemiecka. Niemiecki teolog i dyplomata Winfried Lipscher, gdy zapytał przed kilkoma laty w Krzyżowej niemieckich maturzystów, z czym im się kojarzy Krzyżowa, nic nie potrafili powiedzieć nie tylko na temat wspominanego tu listu Episkopatu, ale także nic na temat Mszy Pojednania, która tam była odprawiona. Wyznał, że jest to przerażające, że współcześni ludzie już prawie nic o tym nie wiedzą. Niepokojące może być także to, że na różnych sesjach i sympozjach naukowych za mało się mówi o tym polskiej młodzieży.

Innym niepokojącym zjawiskiem jest to, że próbuje się w niektórych interpretacjach i środowiskach nadać orędziu wymiar polityczny, a przecież ma ono na wskroś wymiar duchowy, ewangeliczny. Taka pokusa istniała od początku. Taką interpretację nadali orędziu polscy komuniści. Trzeba przypomnieć, że przebaczenie i pojednanie to kategoria bardziej religijna i teologiczna, a nie polityczno-społeczna. Nie może ona nastąpić między państwami, ale między konkretnymi ludźmi i narodami. Owszem, orędzie miało pozytywne konsekwencje polityczne, ale jego autorzy nadali mu wymiar religijny. Trzeba jeszcze zauważyć, że przebaczenie i pojednanie nie jest procesem zamkniętym, zakończonym, ono nie może się skończyć, ale powinno trwać. Winniśmy tego pojednania się ciągle uczyć i do tego pojednania dążyć. Wydaje się, że w ostatnim czasie owa atmosfera przebaczenia i pojednania została jakby nieco przyhamowana sprawą reparacji i wyraźnego niemieckiego dyktatu w decyzjach Unii Europejskiej, który jest bardzo widoczny i niepokojący.

Podkreślając ten fakt, że orędzie miało charakter religijny, ewangeliczny, a jego pozytywne skutki ujawniły się także w życiu społeczno-politycznym, trzeba apelować, aby dzisiejsi konstruktorzy nowej Europy nie bali się zasad etyki chrześcijańskiej uczynić fundamentem budowania jedności i dobrej współpracy między narodami w Europie i w świecie. Patrząc na to, co się dzieje dzisiaj na naszym kontynencie, możemy być zaniepokojeni, bowiem historia pokazuje, że nie da się zbudować świata sprawiedliwego i pokojowego bez wartości etycznych, bez wartości chrześcijańskich. W czasach nowożytnych podejmowano kilkakrotnie takie próby. Najpierw miało to miejsce w okresie oświecenia. To kreatorzy i przywódcy rewolucji francuskiej podjęli budowę nowego świata, odrzucając chrześcijaństwo. Wprawdzie swoje hasła: liberté, égalité, fraternité – wolność, równość, braterstwo – wzięli z Ewangelii, ale odcięli je od Boga. Okazało się jednak, że wartości te odcięte od Transcendencji stają się blade i nieskuteczne.

Następną próbę budowania raju na ziemi bez Boga podjęli marksiści, najpierw ideologicznie, a potem, po rewolucji bolszewickiej w 1917 roku – praktycznie. Był to też wielki niewypał, czysta utopia. Podjęte lekarstwo na uzdrowienie świata kapitalistycznego okazało się gorsze od choroby. Kolejną próbę budowania świata bez Boga, bez Dekalogu, propagowała rewolucja kulturowa z roku 1968, przygotowana przez tzw. szkołę frankfurcką. Szkoła ta przyczyniła się do ugruntowania się w Europie i w świecie liberalizmu etycznego, forsującego relatywizm moralny, gardzący także wartościami obiektywnymi, ważnymi dla wszystkich, takimi jak: prawda, dobro, piękno. Owo odcinanie się przywódców europejskich od korzeni chrześcijańskich naszego kontynentu budzi w kręgu ludzi Kościoła duży niepokój. Przytoczę tu słowa, które usłyszałem z ust prof. Giovanniego Realego, profesora Katolickiego Uniwersytetu w Mediolanie, wybitnego znawcy filozofii starożytnej, które wypowiedział 15 marca 2001 roku podczas uroczystości nadania mu doktoratu honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W końcowym wykładzie laureat postawił pytanie, czy można zbudować świat, odcinając się od Prawa Bożego Dekalogu. Odpowiedział, że można, ale zaraz dodał, że taki świat wcześniej czy później obróci się przeciwko człowiekowi.

List autorstwa ks. abp. Bolesława Kominka uczy nas, jak postawa ewangeliczna leczy świat, czyni go zdrowym i bardziej ludzkim. Sądzę, że to jest najważniejsze przesłanie tego listu po prawie sześćdziesięciu latach. To przesłanie wyszło z Polski. Takiej drogi pilnował kard. Wyszyński, w swoim czasie opluwany przez służalców Moskwy, a dziś prorok naszego czasu. Taką drogę pokazywał światu, zwłaszcza Europie, św. Jan Paweł II. Ileż razy zwracał uwagę przywódcom europejskim, że Europy jako federacji ojczyzn nie można zbudować na fundamencie gospodarczym, na wspólnym pieniądzu, ale na wartościach wskazanych przez Pana Boga.

Zakończenie

Na zakończenie chcę powiedzieć, że nie wystarczy nam dziś jedynie zachwyt nad listem polskiego Episkopatu do biskupów niemieckich, nad odwagą jego autora, ale na kanwie najnowszej historii trzeba powiedzieć, że idea listu jest nadal dla przyszłości. O nim trzeba przypominać dzisiejszym dyrygentom Europy i naszego kraju. Dziś trzeba go wręczyć młodemu pokoleniu, niech go niesie w sercu i w umyśle w przyszłość.

 

https://naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/270683,przebaczenie-musi-wyrastac-z-prawdy.html?d=1